poniedziałek, 28 września 2015

TRASA ROWEROWA NAD WKRĄ

   Rower to mój dobry przyjaciel. Jeżdżę to tu, to tam. Zimą zastanawiałam się nad trasą nad Wkrą. W końcu czemu nie połączyć przyjemnego z przyjemnym? :) A że nie jestem wybitnym maratończykiem, trasa musiała zostać zaplanowana tak, żebym gdzieś z bezdechem nie wylądowała w rowie, czy gdzieś nie wypluła płuc ;)



   No więc bezpiecznie postanowiłam pociągiem dojechać z Dworca Gdańskiego do Pomiechówka. Podróż trwała ok 40 minut. Na miejscu byłam dość wcześnie. Wiedziałam, że mam cały dzień przed sobą, że nikt mnie nie pospiesza. Tylko, ja, mój rower, moja nieodłączna towarzyszka wycieczek rowerowych i Wkra.



Początek bardzo leniwy... kawa w zajeździe Magnolia. Później przeniosłyśmy się już nad Wkrę, Szybkie "śniadanie" na plaży przy promenadzie, którą widziałyśmy pierwszy raz, która bardzo nam się spodobała. Brawo Pomiechówek! Czysta plaża, zejście do rzeki, miejska siłownia, mostki, a dalej super place zabaw dla najmłodszych i park linowy.






Kolejnym miejscem docelowym było Zacisze Anny Korcz w Czarnowie. Bardzo przyjemna trasa, prowadząca nad samą Wkrą. Naprawdę urokliwa. Jadąc bezpośrednio ulicą Warsa i Sawy do Zacisza, ma się wrażenie że jedzie się ścieżką rowerową. Wąska droga, cicha i spokojna. Piękne lasy i oczywiście Wkra. 
 




Zacisze dosłownie przejechałyśmy "w tą i z powrotem". Chciałam na własne oczy zobaczyć miejsce, które od dawna śledzę w internecie i podziwiam. Jak ze starego ośrodka, które wydawało się że lata świetności ma za sobą, wróciło do formy i to jakiej! Bajeczne z klasą. Obiecałam sobie że jeszcze tam wrócę na dłużej. Porobię zdjęcia, posiedzę nad Wkrą. 

zdjęcia pochodzą ze strony www.mojezacisze.com  oraz fanpage'a Zacisza. Chciałam pokazać, tym co jeszcze nie byli bądź nie słyszeli, o co mi chodzi. 











Od Zacisza musiałyśmy się trochę cofnąć by dotrzeć do kolejnego miejsca naszej wycieczki- Kosewka. Na początek podjazd pod górę, a później jakby ktoś nas przeniósł w zupełnie inne miejsce. Trochę mazury, a trochę jak ostatnia prosta do Krynicy Morskiej- takie nasze skojarzenia. Znowu ten świeży zapach lasu, ta nasycona zieleń, piękne stare sosny, dęby i brzozy. Dobra nawierzchnia i dość słaby ruch. 


Takie widoki jak na zdj wyżej, ciągnęły się prawie przez całą trasę. Raz pod górę a raz z góry. Las, las, znowu las i my. Pierwsze oznaki cywilizacji w Goławicach Drugich- Ośrodek Szkoleniowy Najwyższej Izby Kontroli. Olbrzymi teren, długo ciągnący się nad brzegiem Wkry. Tam spotkał nas pierwszy deszcz. No dobra- deszczyk. Przeczekałyśmy go na przystanku, szybkie ogarnięcie mapy i jak na dwie rasowe "kobiety" patrzę i oczom nie wierzę. Nie wiemy jak jechać ;) 



Coś nam się wydawało, że jesteśmy już blisko, od Ośrodka NIKu, asfalt był równy aż miło jechać. Jeszcze raz z górki i skręcamy w lewo. W zasadzie nie wiedziałyśmy czy dobrze jedziemy. Nawigacja nie działa, mapa wydawała się "dziwna". Postawiłyśmy na kobiecą intuicję. I opłaciło się. Znowu miałam wrażenie, że poruszam się ostatnią prostą do deptaka nad morzem, wypatrywałam już Kosewka i starego drewnianego mostu. 








To było miejsce, które najbardziej chciałam zobaczyć. Wiedziałam, że mostek a raczej kładka dla pieszych jest już "wiekowa", ale wyobrażałam ją sobie inaczej. Jak na nią weszłam, to czekałam która deska pierwsza pode mną pęknie. Wiem, że setki ludzi nią spaceruję rocznie, ale dreptałam z rowerem (nie było opcji żebym po nim przejechała) byle szybciej. Delikatnie i szybko z małymi przerwami na zdjęcia przeszłam ją. Plaża jest naprawdę duża. Miałyśmy to szczęście że nikogo nie było, nie to że nie lubię towarzystwa, ale cisza i spokój ma swoje uroki. Tu przystanek był nieco dłuższy. Małe bezalkoholowe piwko, parę zdjęć. Tu była miła niespodzianka. Na plaży czysto, a na dodatek były tam ustawione kosze na śmieci- co ustalmy jest rzadkim widokiem. 




Po dokarmieniu kaczek, małej przerwie ruszyłyśmy dalej. Często na fanpage Nad Wkrę, pisaliście o Szczypiornie. Kolejne miejsce w którym nie byłam, a postanowiłam zobaczyć. 


I znowu piękna trasa przez lasy. Okolice Pomiechówka to jedne z najpiękniejszych okolic na Mazowszu jakie widziałam. A do tego jedyne 40-50 km od Warszawy. Po lewej stronie gęste lasy świerkowe, olbrzymie drzewa w tym stare dęby. Po prawej sosny i gdzieś na dole góry po której jechałyśmy Wkra. 



Szczypiorno to mała miejscowość. Charakteryzuję się wielkimi łąkami nad rzeką. Raczej bez działek nad samą rzeką. To taka wieś, jaką zapamiętałam z dzieciństwa. Konie i krowy na łąkach, piękna zielona trwa, aż nam słońce zza chmur wyszło. Przystanek krótki, ale Szczypiorno zostaje wpisane na moją listę "wpadaj tam częściej" :) 





zdj z internetu

Planowany kolejny przystanek Chata nad Wkrą & Bar Koza w Śniadówku. Nie bez przyczyny piszę, że planowany, bo byłyśmy jeszcze przed typowym rozpoczęciem sezonu i nie wiedziałyśmy do końca czy już otwarte. Bardzo chcę w przyszłym sezonie odwiedzić to miejsce. Kiedyś już na blogu pisałam o barze. Oficjalnie zobowiązuję się: obiecuję że będzie to pierwsze miejsce które odwiedzę w sezonie 2016. Pierogi lepione nad Wkrą? PIEROGI+ WKRA? Będę cała ich. 



No ale wracając do wycieczki. Pojechałyśmy do Goławic Pierwszych zobaczyć most. Nowoczesna konstrukcja, z pylonem o wysokości ok 25 m. wzniesionego wg. projektu stworzonego dla Warszawy. Most w Goławicach to miniatura (aż pięciokrotnie zmniejszona) początkowego projektu mostu Grota- Roweckiego w Warszawie- to tak w ramach ciekawostek. To też sam most występujący na zdjęciach na testach na prawo jazdy kat. B. Pamiętacie? Most dosłownie "parę metrów" od Chaty nad Wkrą.







Kolejnym już naszym przystankiem była Przystań Wędkarska Pomocnia w Błędowie. Ciche i spokojne miejsce, z jeziorem, o którym do tamtej pory nie słyszałam. Domki i łódki do wynajęcia. Bez zbędnych luksusów, fajne miejsce dla tych co powędkować lubią ;) a że ja raczej do tych nie należę to szybko zmieniłyśmy kierunek- WKRA~! 




To jeszcze nie był koniec naszego pobytu w Błędowie. Nie potrafię powiedzieć jak tam dojechać, pojechałyśmy tam w ciemno. Miejsce widać dość popularne- niestety widać było po śmieciach, więc pewnie nie jest trudno tam trafić. Znalazłyśmy miejsce nad Wkrą bardzo podobne do tego przy młynie w Jońcu/ Krajęczynie. Zobaczcie sami:





Jaz i pozostałości po młynie. W ramach ciekawostek, dodam, że w latach "świetności" na Wkrze było ok 130 młynów. Łatwo licząc, że Wkra ma 250 km długości, to ok. co 2 km stał kiedyś młyn. Z Błedowa pojechałyśmy jeszcze na chwilę do Borkowa na most. Tam zrobiłam zdjęcie, które od tamtej pory mam na tapecie swojego telefonu. 




W Borkowie przypomniałyśmy sobie o młynie w Popielżynie Zawadach. No więc: kierunek Zawady!
Młyn podobno nadal czynny. Obok niego sklep, dzięki któremu nie uschłam, bo podjeżdżając pod górę w okolicach nowej Wrony myślałam, że wypluję jednak któreś płuco ;) a po drugiej strony młyna rozlewiska, rzeczki Naruszewki- dopływu Wkry. Nie znam się, ale to chyba jedyny otwarty młyn w okolicy. 





Przed nami ostatni odcinek trasy, jednak chciałam polecić Wam coś "po drodze" chodzi o Dworek w Popielżynie. Ma nowych właścicieli, którzy prowadzą swojego bloga. Kto nie zna- polecam. 




Z Zawad już prosto na działkę. Na tych którzy chcą zanocować w Jońcu polecam Mrzonkę oraz El-Daw.


Łącznie zrobiłyśmy 26 km. Trasę bardzo polecamy. Łatwa i przyjemna. Może jest ktoś co ma swoje "szlaki" i chciałby się nimi podzielić? Chętnie wybiorę się nad Wkrę inną trasą :) Mam nadzieję że przetrwaliście przez mój post. Pierwszy raz jestem z niego zadowolona :)