piątek, 24 lutego 2017

W POSZUKIWANIU WIOSNY

   Trochę dzisiejszy wpis popsuła mi pogoda. Wcześniej mimo deszczu optymistycznie patrzyłam przez okno, oczekując wiosny. Liczyłam, że może już za miesiąc zacznę przygodę z sezonem "letnim" 2017. No nic, nie ma co marudzić, tylko planować.
   Pierwsze co, muszę odkurzyć to rower, kluczowe "narzędzie" do kolejnego zwiedzania okolic. Biorąc pod uwagę, że prawie wszystkie atrakcje nad Wkrą przeważnie zaczynają się od weekendu majowego, przeze mnie zawsze wyczekiwanego, początkowo planuję małe wyprawy po bliższej okolicy żeby sprawdzić "co tam słychać" po zimie. Jak już rower przejdzie atesty po zimowej przerwie ;), pierwszą trasę, na rozgrzewkę jaką zrobię to zdecydowanie wypad nad młyn. Krótka trasa z Jońca, ok 2-3 km. Zdecydowanie moje ulubione miejsce. Bardzo, bardzo lubię tam jeździć.



Drugim miejscem, na ekspresową wycieczkę z Jońca jest " Plaża na Zawadach". Nowo powstała plaża (czerwiec 2016) stała się nieoczekiwaniem moim best of the best tego lata. O plaży na pewno powstanie oddzielny wpis bliżej sezonu, ale teraz króciutko: łagodne zejście do rzeki, płytka woda dla dzieciaków,głęboka dla fanów Otylii Jędrzejczak  ;) czysta, piaszczysta plaża w pełnym słońcu, ławeczki w cieniu lasu, miejsca na ognisko, a to w bardzo czystym i przyjemnym otoczeniu.




Będąc już w Zawadach, drugim moim ulubionym miejscem jest most kolejowy. Uwielbiam zapach podkładów kolejowych! W sumie ciężko mi powiedzieć za co lubię to miejsce, może sentyment, może fajne miejsce na zrobienie kilku ciekawych zdjęć. Polecam szczególnie to miejsce przed pełnym sezonem, kiedy jest jeszcze względnie czysto. (Tak, tak! Śmieciarze ;) Trzeba po sobie sprzątać) Z tego co wiem, powstał tam nawet kontener na śmieci, może to coś da. Woda przeważnie głęboka, zejście do rzeki proste, bez krzaków i innych przeszkód. Ten zapach, pozostałości przedwojennego mostu. Lubię to! :)





Powiedzmy, że jak się już trochę "rozjeżdżę" po zimowym letargu na moim rowerku, chcę a raczej muszę, bo sobie nie daruję pokonać moją ulubioną trasę rowerową Pomiechówek- Joniec. Chwila przy promenadzie w Pomiechówku. Niepowtarzalny klimat trasy z Pomiechówka do Zacisza nad samą Wkrą, później drogą do Goławic przez piękne lasy liściaste w mazurskim klimacie, przejście przez kładkę w Kosewku i śniadanie na plaży tuż obok, na kolejny urokliwy etap drogi przez krajobrazowy park do Śniadówka do baru Koza, na najlepszą na świecie (nie przesadzam) lemoniadę.  (Tu chwila prywaty ;) Panie Pawle (Top- Kajak) zrobił nam Pan wtedy niesamowitą przyjemność! W Kozie obowiązkowo, jako pierwsza pierogożerczyni nad Wkrą zamówię oczywiście ruskie! Niebo w gębie. Późniejsza podróż ciągnąć się będzie przez Błędowo, Borkowo, Dobrą Wolę, Zawady aż do Jońca, żeby po raz kolejny przejechać mostem na działkę :) Trasę bardzo mocno polecam. I sobie nie daruję. Więcej o wycieczce:








To zdecydowanie trasy rowerowe na wiosnę, zanim pochłoną mnie moje rabatki kwiatowe, koszenie trawy i inne działkowe zajęcia. Tu też planów, a planów, ale nie miejsce, nie czas ;)
   Co do spływów wiosennych, bo na lato też mam już zarys planów, ale to przy okazji zbliżających się wakacji za jakiś czas. Koniecznie i bez żadnych wymówek chce i muszę ruszyć na spływ Soną. To lewobrzeżny dopływ Sony w okolicach Zawad i Popielżyna Dolnego (?). Rzeka wciąż dzika, stosunkowo płytka ale i wymagająca. Bardzo czysta, i zimna. Bardzo zimna! Mam nadzieję, że to przetrwam i będę mogła zdać relację ;) Już chyba 3 rok sobie obiecuję, do 3 razy sztuka. Tu znowu odsyłam do wpisu na blogu: http://nad-wkre.blogspot.com/2016/04/troche-inaczej-spyw-sona.html






W ramach wiosennego spływu mam nadzieję, że będę mogła uczestniczyć w sprzątaniu Wkry. Co roku przez wszystkie wypożyczalnie, przystanie itp, na całej albo znacznej długości Wkry, są organizowane bezpłatne spływy. Na ok. 5 km odcinku w kajaku można zebrać niestety całkiem sporo śmieci. Duży plus dla wszystkich za tą akcję :) Jak już coś będę wiedziała, na pewno będę pisała.


A w maju,już jak wszystko zacznie tętnić życiem kolejno zacznę odwiedzać swoje ulubione miejsca. I jeszcze raz zaznaczam, chwaląc coś dziele się swoją opinią wyrobioną przez prywatne wizyty w tych miejscach. Zdecydowanie i bez wymówek odwiedzę Mrzonkę w Jońcu. Dla tych cudownych widoków z baru liczę dni do majówki :) Balia w tym roku obowiązkowa!

Kolejnym miejscem zdecydowanie będzie Przystań Kaja w Sobieskach. W zeszłym roku nieodwiedzona, także tęsknie i czekajcie na mnie ;) A serio nie wiem, i pewnie powtórzę po raz milion pięćset sto dziewięćsetny raz że lubię baaaaaaarzo to miejsce. Uwielbiam za to, że w zimę się nie hibernują, a wręcz przeciwnie pływają jak szaleni, dzielą się z tym na fb, widać że coś się dzieje, a ja lubię jak coś się dzieje :)  I do znudzenia będę dobrze o nich pisała. O!


Kolejnym miejscem, które muszę zobaczyć, bo aż się wstyd przyznać, ale jeszcze nie byłam jest Wiosełko- plaża i wypożyczalnia kajaków w Borkowie. Intuicyjnie wiem, że będzie mi się tam podobało. Dobra energia bije z facebooka Wiosełka. Nie wiem, może to moje zboczenie :) z tymi facebookami, ale reklama dźwignią handlu :)


I tak sobie myślę, że jak to wszystko wypali, to będę miała sporo materiału do podzielenia się z Wami. Już nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam przy tej aurze zimowej w poszukiwaniu tej wymarzonej WIOSNY.

poniedziałek, 20 lutego 2017

ZIMA, ZIMA, ZIMA...

 Jak spojrzałam na ostatnią datę publikacji posta na blogu, sama się skarciłam :) Systematyczność, to coś czego mi brakuję. Postanawiam poprawę.  Znowu.. Mogłabym się tłumaczyć pracą, lenistwem itd, ale zamiast pisać bez sensu, przejdę do rzeczy.
  Kochani! Zima! Wiem, że to już druga połowa lutego, i większość pewnie wypatruję już wiosny (w tym ja!) No ale jak na to nie spojrzeć zimy mamy jeszcze równiutki miesiąc. Bardzo żałuję, ale w tym roku niestety ani razu nie byłam nad Wkrą. Bacznie obserwuje facebook'i wypożyczalni, przystani etc. Rzeka szaleje, zamarza, odmarza, śnieg, no.. teraz deszcz (w Warszawie zrobiło się paskudnie). Podziwiam i bardzo, bardzo zazdroszczę śmiałkom ze stowarzyszenia "Nasza Wkra" działalności i aktywności zimowej. Jesteście niesamowici!




Spływy kajakowe w takiej aurze, to znowu moje niespełnione marzenie. Kiedyś uczestniczyłam w zimowych spływach, niestety to już było jakiś czas temu. Obiecałam sobie, że koniecznie to powtórzę, jednak wyszło jak wyszło i podziwiam tylko na zdjęciach i filmikach Wasze zmagania. Podziwiam za odwagę, chęci i zapał i dobrą kondycję. Pomysł "spływów" w górę rzeki- świetny. Nie wiem jak tam nie zamarzacie, ale oglądając zdjęcia chciałoby się więcej i więcej! Aura rzeki i otoczenia w tym roku mega rozpieszcza!





Pisałam już kiedyś o zimowych spływach kajakowych, polecam przeczytać, dodatkowo uprzedzam jak za każdym razem, że nie dla każdego są takie spływy i odsyłam z pytaniami do właścicieli przystani. Powtórzę się tylko, że taki spływ to tak wielka dawka pozytywnej energii, adrenaliny i cudownych widoków w absolutnej ciszy, że życzę takich przeżyć każdemu. Dla zachęty, a raczej dla rekonansu zapraszam na fanpage, na mój ulubiony, ale to tylko moja opinia: KAJA SOBIESKI, do KAJAKI DYLEWSKI  i po wiele innych świeżych informacji na stronę NASZA WKRA. To z tych stron pochodzą zdjęcia w dzisiejszym poście.
   Dla tych co lubią pisać, że robię reklamy miejsc, powtórzę kolejny raz, to zbieg okoliczności. Są miejsca które bardziej lubię, niektóre mniej, a niektórych nie poznałam. Piszę o tych, co nie hibernują się i swoich facebooków zimą. Wrócę jeszcze raz do Przystani Kaja w Sobieskach. Nieprzypadkowo. Rok temu, jak mnie pamięć nie myli gościli u nich "Foczki i Morsy Nowodworskie" i już wtedy myślałam sobie, że fajna sprawa takie "morsowanie", ale w tym roku jak zobaczyłam, fakt, faktem pojedyncze morsowanie we Wkrze, pomyślałam: za rok zgłębię wszystkie informacje na ten temat i dołączę do tych, co i zimą nie boją się wchodzić do Wkry.. I wszyscy tu jesteście świadkami. Zrobię sobie taki prezent :) !!!


 


Zachęcam do zaglądania do wymienionych profili. Tam znajdziecie więcej zdjęć i filmików. Zmarźlaki! O Was też Wkra nie zapomina. Wiem co najmniej o dwóch saunach nad Wkrą, możecie się ogrzać i odpocząć. Wkro! Tęsknię za Tobą :) Sami chyba przyznacie, że jest za czym...
















poniedziałek, 27 czerwca 2016

PRZYGODA, PRZYGODA, KAŻDEJ CHWILI SZKODA..

Z uwagi na wczorajsze doświadczenia kajakowe, postanowiłam trochę zmienić kolejność z umieszczanymi postami. Razem ze znajomymi "na pewniaka" wybraliśmy się na kajaki. Pogoda piękna, no kto by sprawdzał pogodę, albo przejmował się że w koło trąbią o burzach ;) W zasadzie to już nasz drugi spływ w tym roku zahaczający o burze. Pierwszy- łagodny przeczekałyśmy, tym razem było nieco inaczej- poważniej. Koniec końców mała adrenalina, kupa śmiechów i kolejne doświadczenia i bądź co bądź miłe wspomnienia. Integracja ludzi w takich sytuacjach zawsze mnie miło zaskakuje, ale i głupota, bo ciężko to inaczej nazwać niestety też.

źródło: internet

Dlatego postanowiłam napisać i przybliżyć jakie jest prawidłowe zachowanie w czasie takiego zjawiska. Jak zobaczyłam ludzi którzy "chowają się" przed burzą pod drzewami, na rzece w kajaku, przecierałam oczy ze zdziwienia i jak wiadomo przez deszcz ;) 


Pokrótce, żeby nie zanudzać i każdy sobie przeczytał i wbił sobie do głowy co robić w takiej sytuacji jaka miała ostatnio miejsce. 

1. Jeśli burza złapie nas w czasie spływu należy SZYBKO WYDOSTAĆ SIĘ Z WODY. 
2. Trzeba jak najszybciej znaleźć miejsce, w którym będzie można BEZPIECZNIE się zatrzymać, oczywiście Z DALEKA OD WYSOKICH DRZEW. 
3.Należy pamiętać również o tym, że w czasie burzy poziom wody możne znacznie wzrosnąć, więc miejsce na schronienie należy wybrać tak, aby nie zostać odciętym przez wzrastający poziom wody. 
4. Jeśli nie możemy szybko wydostać się na brzeg, lepiej POZOSTAĆ W KAJAKU. Wiosła lepiej schować, do łodzi, na pewno NIE MOŻNA TRZYMAĆ ICH W GÓRZE. 
5. W miarę możliwości wyłączać telefony 
6. Dzwonić do wypożyczalni/ przystani, organizatorów spływu, podawać swoją lokalizację pamiętając aby zwyczajnie przewoźnicy mogli do Was dotrzeć i czekać. 
7. NIE zostawać na wodzie!!!! 
8. NIE chować się w kajakach pod drzewami. Wysokie drzewa rosnące nad samą wodą mogą się złamać, spaść na kajak, co może doprowadzić do tragedii. 
9. NIE wpadaj w panikę kiedy kajak w czasie deszczu delikatnie nabiera wody. Generalnie panika nie jest wskazana. 
10. Przed spływami ZAWSZE sprawdzać pogodę. 
11. Płynąć ZAWSZE z głową.

źródło: internet

Tyle i aż tyle. Mam nadzieję że wszyscy są cali i zdrowi ;) Liczę że wspominacie to jako miłą i dość nietypową przygodę. Na specjalne podziękowania zasługują wszystkie wypożyczalnie i organizatorzy spływów za błyskawiczny dojazd. Właściciele działek, którzy "przekoczowali" rozbitków. Mam nadzieję, że nikt się nie zniechęcił i do zobaczenia na wodach już wkrótce. Ahoj ;) 


środa, 27 kwietnia 2016

TROCHĘ INACZEJ.. SPŁYW SONĄ

To tylko i wyłącznie dla tych, co lubią ekstremalne przeżycia i dla tych, co z wiosłem i kajakiem są już zaprzyjaźnieni. Dla tych co lubią luźne spływy, albo dopiero "raczkują" na spływach kajakowych ten rodzaj "kajakowania" raczej nie przypadnie do gustu.


Sona to lewobrzeżny i jeden z większych dopływów Wkry. Swój bieg zaczyna w miejscowości Koziczyn (powiat ciechanowski). Ma długość ok 73 km , wpływa do Wkry w Popielżynie Zawadach.



Sona przepływa między innymi przez zalew w Nowym Mieście. Dzięki niej i utworzonej tam tamie, powstał ten sztuczny zbiornik.



Decydując się na spływ Soną należy pamiętać, że to dość płyta rzeka. Najlepiej płynąć wiosną, albo jesienią. Latem rzeka jest zbyt płytka na takie wypady.



Sona to bardzo malownicza rzeka. Wąska, raczej spokojna, bardzo czysta. Więc gdzie przeszkody? Powalona drzewa, stare pomosty, słupki, a nawet pozostałości po starym młynie. Omijanie przeszkód bywa trudne i męczące. Przenoski na spływie to chleb powszedni.








Płynie się jak w rezerwacie. Propozycje spływu przeważnie zaczynają się w Nowym Mieście tuż za zalewem, bądź w Miszewie.  Po wielu przygodach, przenoskach, być może nawet kąpielach wpływamy do Wkry. Najbliższy przystanek do zakończenia spływu kajakowego to miejsce zaraz przy moście kolejowym Popielżyn- Zawady/ Cieksyn lub parę kilometrów dalej w Borkowie.

Sona jest zdecydowanie nieuczęszczaną rzeką, więc towarzystwo innych ludzi jest znikome. Spływy Soną nie są popularne. Taka wyprawa przypomina trochę mazurskie rzeki, a znajduje się ok. 50 km od Warszawy. Same plusy :) Mini Krutynia, a do tego pusta. Coś dla tych, co lubią pokonywać swoje słabości. Dla tych, co nie boją się wyzwań. Spróbujecie?



Oczywiście na Sonie są też spokojniejsze momenty. Jeśli nie jesteście pewni co do spływu, warto zapytać osobę kompetentną np. pracującą w jakiejś przystani kajakowej. Warto zawsze liczyć siły na zamiary. Może to fajny pomysł na wolny dzień w "długi weekend"?